Magdalena Szpunar
Wy�sza Szko�a Informatyki i Zarz�dzania w Rzeszowie
Tytu� artyku�u �wiadomie parafrazuje s�owa z Ody do m�odo�ci Adama Mickiewicza, gdy� wydaje si�, i� telewizja sta�a si� obecnie protez�, bez jakiej niemal niemo�liwy by�by � w wielu przypadkach � jakikolwiek ogl�d �wiata.
Niejednokrotnie podkre�lano znaczenie medi�w we wsp�czesnym spo�ecze�stwie. Media, do niedawna nazywane czwart� w�adz�, dawno ju� wysz�y przed szereg, wiod�c prymat na czele peletonu informacyjnego. To, czego nie dostrzeg� media, na czym nie zogniskuj� uwagi, nie istnieje dla nas w og�le, staje si� przezroczyste i niedostrzegalne. Czasem banalne problemy staj� si� szczeg�lnie wa�kimi, a te wa�kie gdzie� ulatuj�, bo media nie rzuci�y na nie swoich kamer.
Odwracaj�c t� relacj�, media nastawione na masowego, niewymagaj�cego odbiorc�, nie sil� si� nawet na ambicj�, wyr�wnuj�c poziom do obowi�zuj�cej �redniej. Cz�sto telewizj� okre�la si� jako or� maj�cy s�u�y� intelektualnemu obezw�adnieniu, praniu m�zg�w, indoktrynacji i narzucaniu bezmy�lnego konformizmu[1]. Sama nazwa mass media jednoznacznie okre�la masowo�� medi�w, a nie ukierunkowanie na specyficznie potrzeby jednostki. I nie bardzo pomog� tutaj zabiegi powo�ywania specjalnych kana��w tematycznych, jak chocia�by �Kultura�, kt�ra mia�a sta� si� enklaw� kulturaln� wy�szych sfer. Niestety, mamy tutaj do czynienia z pr�bami sztucznego tworzenia pewnych miejsc dla ludzi o wysublimowanych gustach estetycznych, tworzy si� wi�c kolejne getto dla ludzi bardziej wymagaj�cych[2]. Sfera publiczna zosta�a poddana procesowi mediatyzacji, gdzie �rodki przekazu sta�y si� g��wnym elementem �ycia spo�ecznego i elementem konstytutywnym �ycia politycznego. Popularno�� wielu polityk�w t�umaczy si� g��wnie ich popularno�ci� medialn�, zgodnie z zasad�: �nie istniejesz w mediach � nie istniejesz w og�le�. Jak zauwa�a Elihu Katza, zdarzenia mog� zaistnie� tylko dzi�ki temu, �e �wida� je w telewizji�[3]. Tomasz Goban-Klas, powo�uj�c si� na Waltera Lippmanna, zauwa�a, �e wiele informacji i obraz�w, jakie przetwarza nasz m�zg, pochodzi z medi�w i niewielu z nas sta� na zdobycie wa�nej informacji bez pomocy medi�w[4].
Wiadomo�ci p�yn�ce z ekran�w telewizyjnych, szczeg�lnie te dotycz�ce �ycia politycznego, rzadko kiedy maj� neutralny charakter. Jak zauwa�a Alvin Toffler, niemal nic nie jest neutralne wobec w�adzy, wi�kszo�� danych, informacji kr���cych po agendach rz�dowych jest poddawana takiej obr�bce, �e trudno dotrze� do drugiego dna otrzymanej wiadomo�ci[5]. W polityce nie chodzi jednak o ukazanie prawdy, a tylko i wy��cznie o uzyskanie i utrzymanie w�adzy � podejmowane decyzje opieraj� si� nie na �obiektywnych� prawdach, a jedynie na konflikcie si�, z kt�rych ka�da realizuje jedynie w�asny interes[6].
�ycie polityczne zostaje poddane wszechobecnej mediatyzacji. George Thoveron zauwa�a, i� dzi�ki telewizji kampanie wyborcze i �ycie polityczne staj� si� nieko�cz�cym si� serialem telewizyjnym, w kt�rym to politycy odgrywaj� role g��wnych bohater�w[7]. Zwolennicy mediatyzacji podkre�laj� mo�liwo�ci szerokiej prezentacji i wymiany argument�w, za� przeciwnicy dostrzegaj� jedynie zubo�enie dyskusji i zredukowanie �ycia politycznego do jeszcze jednej gry, maj�cej dostarczy� rozrywki[8]. Jedno jest pewne � aktorzy polityczni nie maj� wielkiego wyboru, s� skazani na korzystanie z medi�w. T. Goban-Klas zauwa�a, �e politycy krocz� na pasku medi�w, bowiem walcz� o rozg�os i uznanie, a tylko media mog� go zapewni�. Przegl�d prasy staje si� obowi�zkow� lektur� ministr�w, a nawet podstaw� do podj�cia konkretnych dzia�a�[9]. Stosunek ten mo�na okre�li� jako symbioz�. Niekt�rzy aktorzy pozywaj� do s�du tabloidy, kt�re niszcz� ich �ycie prywatne, a potem �a�uj� powzi�tej decyzji, gdy� skazane zostaj� na swoist� �mier� medialn�. O ile media mog� oby� si� bez polityk�w, koncentruj�c si� na tematyce spo�ecznej, obyczajowej, partie polityczne i politycy musz� zdobywa� zainteresowanie medi�w, by unikn�� marginalizacji. Pozyskanie medi�w staje si� nierzadko wa�niejsze, ni� pozyskanie samych wyborc�w[10].
Metafora ��ycia na ekranie� lub �poprzez ekran�[11] na sta�e wtargn�a do naszego �ycia i trudno dzisiaj wyobrazi� sobie �ycie w �wiecie bez ekran�w. Sytuacja komunikacyjna zmienia si� diametralnie, najwa�niejsza staje si� komunikacja face-to-monitor i nie wa�ne, czy mam tutaj do czynienia z telewizyjnym ekranem czy monitorem komputera. Owa mediatyzacja istnienia prowadzi w konsekwencji do � u�ywaj�c s��w Piotra Zawojskiego � �bycia poprzez medium� i wej�cia w obszar teleobecno�ci.
Wsp�czesny cz�owiek to homo zappiens[12] sprawnie operuj�cy telewizyjnym pilotem. W��czony od rana do wieczora telewizor staje si� w wielu domach naturalnym elementem rodzinnego krajobrazu i nie wy��cza si� go nawet wtedy, gdy rozmawia si� ze sob�. Wa�ne jest to, by pozostawa� w przestrzeni lampy kineskopowej, by� w blasku lampy i ekranu � jak to okre�la Alicja Kisielewska[13]. �w nieznacz�cy nic ha�as telewizyjnego odbiornika za uchem staje si� na tyle znacz�cy, �e trudno bez niego �y�, bowiem pozostaje martwa cisza, kt�r� trudno czymkolwiek wype�ni�. Zabiegani, sfragmentaryzowani pomi�dzy �wiatem domowym a �wiatem pracy, nie bardzo wiemy, jak ow� pustk� wype�ni�, a telewizor w roli owego wype�niacza sprawdza si� doskonale. Siedzimy przecie� obok siebie na jednej kanapie i mamy nieodparte wra�enia bycia razem. I cho� przebywamy w jednej przestrzeni, tak naprawd� jeste�my osobno, bowiem trwamy w interakcji face-to-monitor. Odbiornik telewizyjny w naszych domach zajmuje z regu�y miejsce centralne, staje si� centrum, wok� kt�rego organizuje si� domowe �ycie. Nierzadko wpatrzeni w ekran spo�ywamy posi�ki.
Owo �ycie na ekranie w oczywisty spos�b nie omija r�wnie� polityk�w. Na ekranach telewizor�w odbywa si� swoisty show, kt�rego apogeum przypada na okres wybor�w. Ca�y sztab specjalist�w od wizerunku pracuje nad imagem danego polityka, by wypad� on w konfrontacji ze swoim konkurentem jak najlepiej. Politycy obdarzeni niskim wzrostem stawiani s� na specjalnych podwy�szeniach, a specjali�ci z zakresu grafiki komputerowej retuszuj� wszystkie niedoskona�o�ci urody, by efekt ko�cowy by� bliski idea�u. Kandydat ubiegaj�cy si� o jakikolwiek urz�d polityczny otacza si� ca�ym sztabem specjalist�w od kreowania wizerunku, strategami planuj�cymi kampani�, badaczami opinii spo�ecznej nawet kosztem utraty to�samo�ci czy k�amstwa. Owo przeplatanie si� element�w fikcyjnych z rzeczywistymi sprawia, �e �wiat polityki bywa nazywany scen� polityczna, a sami politycy � aktorami[14]. Partie polityczne s� skazane na po�rednictwo medialne, staj� si� niemal zak�adnikami medi�w, szczeg�lnie w krajach postkomunistycznych, gdzie dotarcie do potencjalnych odbiorc�w jest utrudnione[15]. Jak kto� kiedy� zauwa�y�, w przypadku polityk�w nie jest wa�ne, jak si� o nich pisze, wa�ne, �e pisze si� w og�le.
Wybory i zachowania wyborcze przesta�y stanowi� domen� polityk�w i ca�ej sfery zwi�zanej z aparatem w�adzy. Jednym z priorytetowych element�w, jakie winni prezentowa� kandydaci, jest ich w�asny wizerunek, nierzadko po stokro� wa�niejszy ni� to, co kandydaci maj� do zaproponowania. Elementem wizerunku jest tak�e j�zyk cia�a, na kt�ry sk�ada si� kontakt wzrokowy, mimika, wyraz twarzy, ruchy ramion i cia�a, postawa, kontakt fizyczny, spos�b ubierania si�, gesty, intonacja g�osu � wskazuje Jaros�aw Zieli�ski. Jego zdaniem, wizerunek mo�e by� w�a�ciwie ca�kowicie wykreowany sztucznie[16]. Charakter wypowiedzi, zdj�cia czy relacje filmowe maj� uwypukli� to, co kandyduj�cy chcia�by wyeksponowa�, skrz�tnie za� skrywa si� to, o czym kandydat wola�by nie m�wi�.
Zgodnie z definicj� marketing polityczny ma si� zajmowa� promocj� konkretnego zamierzenia politycznego, np. w postaci programu wyborczego[17]. Jedn� z trafniejszych definicji marketingu politycznego odnale�� mo�na u Jerzego Muszy�skiego, kt�ry definiuje t� kategori� poprzez mo�liwo�� skutecznego narzucania przez jednych ludzi swojej woli innym ludziom. Jak podkre�la autor, poszczeg�lne sk�adowe tej definicji, tj. narzucanie woli, skuteczno�� owej ekspresji oraz mo�liwo�� okre�lonego dzia�ania w�adczego, winny wyst�powa� ��cznie, gdy� brak kt�regokolwiek z nich deprecjonuje ten spo�eczny fenomen[18].
Jak s�usznie zauwa�a A. Toffler w Zmianie w�adzy, �ycie gospodarcze wydaje z siebie produkty i zyski, nietrudno jednak zauwa�y�, i� staje si� zarazem popularn� form� teatru. Podobnie jak teatr, ma ono swoich bohater�w, z�oczy�c�w, dramaturgi�, a tak�e swe gwiazdy[19]. Jak wskazuje Pawe� �piewak, media u�atwiaj� lub utrudniaj� politykom realizacj� ich misji, uwa�aj�c, i� �dzi� �wiatowy standard jest taki, �e ka�dego polityka otacza grupa ekspert�w od medi�w, kt�rzy kreuj� jego wizerunek polityczny. I �adna wypowied� publiczna, �adne publiczne pojawienie si� nie ma charakteru spontanicznego, tylko jest zorientowana na cel�[20]. Politycy stali si� bardziej pragmatyczni, wra�liwi na nastroje spo�eczne i potrzeby obywateli (przynajmniej na czas kampanii wyborczej), to wyborcy bowiem decyduj� o utrzymaniu si� polityka na scenie politycznej lub zwyci�stwie nowo wschodz�cej gwiazdy[21]. U�wiadomiono sobie, �e nie jest mo�liwe wygranie wybor�w parlamentarnych, czy prezydenckich bez pomocy marketingu.
Analogicznie do walki o konsumenta, w przypadku walki o g�osy wyborcze g��wn� lini� frontu jest �wiadomo�� wyborcy, gdzie politycy tocz� walk� na wizerunki � marketing polityczny w�a�ciwie wykorzystuje takie same narz�dzia jak marketing komercyjny. W przypadku kampanii komercyjnej priorytetem staje si� cena produktu, jego dost�pno��, zapotrzebowanie, natomiast w przypadku wizerunku kampanii wyborczej niemal tylko i wy��cznie wykreowany wizerunek polityka. Wizerunek polityka stanowi zasadnicze kryterium dokonywania finalnej transakcji w postaci �zakupu� przez nas danego polityka, czyli oddania na niego g�osu w lokalu wyborczym[22]. Parafrazuj�c s�owa Macieja Grabowskiego, marki produkt�w komercyjnych wywo�uj� mniej emocji ni� produkty-politycy. O jednej z najpopularniejszych marek �wiata, Coca-Coli, pisze si� niewiele, za� o politykach, kt�rych twarze rozpoznaje w�ski kr�g zainteresowanych polityk�, pisze si� codziennie. Zakaz reklamy por�wnawczej sprawia, �e marki nie atakuj� si� prawie w og�le, za� politycy robi� to nagminne, niejako wpisuj�c walk� jako cz�� kampanii wyborczej. �Sprzeda�� polityka jest wi�c bardziej agresywna, kr�tsza w realizacji, ni� projekty sprzeda�y marek[23]. Jak zauwa�a Wojciech Cwalina i Andrzej Falkowski, jednym z najbardziej charakterystycznych element�w wsp�czesnych kampanii wyborczych jest wykorzystywanie reklam negatywnych. Sztaby wyborcze zatrudniaj� specjalist�w od �bada� nad przeciwnikiem� zwanych oppo, od angielskiego terminu opposition research, a ich zadanie sprowadza si� do tego, aby dotrze� do informacji, kt�re mog� zaszkodzi� konkurencyjnemu kandydatowi[24].
Aby uzyska� przewag� nad konkurentami, prowadzi si� badania rynku politycznego i jego uczestnik�w � nie wy��czaj�c konkurencji, czyli kontrkandydat�w � badania opinii i pogl�d�w. Prowadzi si� tak�e badania efektywno�ci �rodk�w promocji i reklamy politycznej, kt�re polegaj� na analizowaniu atrakcyjno�ci hase�, slogan�w, doboru argument�w i budowy program�w, poddaje si� tak�e testowaniu u�yte symbole i nazwy. Niezwykle istotn� kwesti� jest tak�e badanie opor�w i w�tpliwo�ci potencjalnego elektoratu[25]. Rynek marketingu politycznego przekszta�ci� si� w rozbudowany, wyspecjalizowany aparat � mo�na by powiedzie�, �e z wiejskiego sklepiku sta� si� wielkim hipermarketem, gdzie konsumenci dokonuj� transakcji kupna-sprzeda�y w postaci dokonania wyboru politycznego, a w konsekwencji zag�osowania na okre�lonego kandydata. Niestety, potencjalny wyborca jest postawiony na nieco straconej pozycji w stosunku do tradycyjnego klienta, gdy� w�a�ciwie nie zachowuje prawa do reklamacji, a� do nast�pnych wybor�w.
Za�o�enia ankiet oraz sonda�y, spos�b konstruowania pyta� w badaniach politycznych, jak i rynkowych jest zbli�ony. Bada si� pozycj�, wizerunek oraz segment rynku � w tym przypadku wyborc�w, pozycj� zleceniodawcy � polityka oraz jego konkurent�w. W tym celu stosuje si� g��wnie sonda�e, badania fokusowe, a tak�e wywiady pog��bione. Jak podkre�la Dariusz Ostrowski, sonda�e wyborcze s� istotnym elementem, nagminnie wykorzystywanym jako element gry wyborczej i propagandy[26]. Trywialny wydaje si� fakt, i� prognostyczny niski wynik wp�ywa demobilizuj�co na wi�kszo�� os�b, gdy� nie chcemy stawia� na przegranego �konia�. Oczywi�cie, u cz�ci os�b taki fakt wp�ywa mobilizuj�co i udaj� si� oni do urn wyborczych, gdy� wydaje im si�, i� w ilo�ci si�a, a ka�dy g�os bywa na wag� z�ota, o czym przekonali�my si� w niejednych wyborach. D. Ostrowski wskazuje, i� biznesmeni w�a�ciwie sponsoruj� kampanie zwyci�zc�w, a nie outsider�w z ostatnich miejsc. W mediach pojawiaj� si� liczne sonda�e polityczne przez media komentowane, kt�re dla elit politycznych staj� si� wa�kim �r�d�em wiedzy � ju� samo ich publikowanie staje si� wydarzeniem politycznym samym w sobie[27].
Niestety, jak zauwa�a A. Toffler, w czasach, w kt�rych jeste�my wr�cz bombardowani rywalizuj�cymi obrazami, symbolami i �faktami�[28], niezwykle trudno odr�ni� ziarno od plew i oceni� prawdziwo�� serwowanych przez media informacji. Tego typu sytuacja inicjuje powstawanie infotaktyki, polegaj�cej na manipulacji informacjami w momencie zanim jeszcze trafi� one do medi�w. Infotaktyka podwa�a zasadnicze fundamenty demokracji, w��cznie z prawem opinii publicznej do informacji, a takie kategorie jak �rz�d otwarty� czy ��wiadomi obywatele�, pozostaj� jedynie pustos�owiem[29]. A. Toffler dokonuje klasyfikacji trick�w s�u��cych modelowaniu okre�lonych wiadomo�ci, pozwol� sobie kilka z nich przytoczy�[30]:
� taktyka pomini�cia: informacje polityczne s� jeszcze bardziej �wiadomie wybi�rcze ni� inne informacje, zazwyczaj informacje te zwieraj� dziury, usuwa si� z takich informacji te fragmenty, kt�re s� wa�ne lub pozwalaj� zachowa� obiektywizm,
� taktyka uog�lniania: szczeg�y mog�ce prowadzi� do opozycji biurokratycznej zast�puje si� b�yskotliwa abstrakcj�,
� taktyka kroplomierza: dane, informacje i wiedza s� wydzielane ma�ymi porcjami w r�nym czasie, by zniwelowa� dramaturgi� wydarze� politycznych, a odbiorca nie dostrzega zwi�zk�w mi�dzy nimi,
� taktyka zalania: w momencie, kiedy kto� uskar�a si� na s�abe poinformowanie, wysy�a si� tyle informacji, �e nie jeste�my w stanie ich skonsumowa�, w psychologowie nazywaj� ten efekt szumem informacyjnym,
� taktyka zas�ony dymnej: rozpowszechnia si� mn�stwo mglistych pog�osek, a w�r�d nich r�wnie� informacje prawdziwe, odbiorca nie jest w stanie odr�ni� fakt�w od plotek,
� taktyka uderzenia od ty�u: nakazuje si� rozg�oszenie nieprawdziwej informacji za granic�, kt�ra potem jest podchwycona i przedrukowana w kraju, trickiem tym pos�uguje si� wywiad i agencje propagandowe,
� taktyka wielkiego k�amstwa: gigantyczne k�amstwo jest bardziej wiarygodne ni� mn�stwo drobnych k�amstewek,
� taktyka odwracania: stosowanie jej polega na budowaniu ca�kowitego przeciwie�stwa pierwotnych tre�ci.
Niestety, rzetelne dziennikarstwo ulega deformacji, miast informowa� o problemach tera�niejszo�ci, zamienia informacj� w towar i uatrakcyjnia newsy kosztem sp�ycenia problem�w, o jakich traktuj�[31]. Obecnie w telewizji promuje si� jedynie szybko��, a nie g��bok� my�l � w r�norakich quizach wygrywa nie najg��bsza my�l, lecz palce najszybciej naciskaj�ce guzik, szybko�� reakcji liczy si� bardziej ni� posiadane zasoby wiedzy[32].
Bardzo cz�sto uprawia si� �szybk� publicystyk�, kt�ra by� mo�e czasem wynika z presji czasu, a czasem to efekt niedouczenia dziennikarzy, kt�rzy nic nie wiedz�c o problemie[33], udaj� si� na wywiad lub co gorsze wykonuj� jedynie telefon do osoby, od kt�rej chc� uzyska� jakie� informacje. Niestety, jak zauwa�a Bohdan Ja�owiecki, cz�sto bywa tak, �e najpierw pojawia si� komentarz, a dopiero potem zapoznaje si� czytelnika czy odbiorc� z faktami. Kto� kiedy� �artobliwie powiedzia�, �e gazeta mo�e zabi� zar�wno much�, jak i polityka.
Alienacj� w�adzy od spo�ecze�stwa podsycaj� dziennikarze nie tylko poprzez sensacyjne informacje o niemoralnym �yciu polityk�w, ale tak�e ukazuj�c rozd�wi�k pomi�dzy szarymi obywatelami wyst�puj�cymi w roli �my� i �oni� � czyli chciwa skorumpowana w�adza, wyzyskuj�ca przeci�tnego Kowalskiego[34]. Obna�anie wad czy wr�cz g�upoty polityk�w ma swoje mocne i s�abe strony. Polacy przekonuj� si�, �e politycy s� takimi samymi lud�mi jak oni i tak samo pope�niaj� b��dy. Nierzadko wr�cz chc� patrze� na r�ce tym, kt�rych wybrali, a jedynym sposobem jest �dziennikarski� controlling. Z bada� przeprowadzonych przez CBOS w 2003 r. wynika, �e 59% ankietowanych uwa�a, i� dziennikarze powinni ujawnia� spo�ecze�stwu ciemne strony polityki, np. afery korupcyjne, wsp�prac� polityk�w z biznesem lub wsp�prac� z by�ymi s�u�bami bezpiecze�stwa. Co trzeci respondent twierdzi, �e powinni ujawnia� tego typu sprawy tylko i wy��cznie wtedy, kiedy s� ju� one potwierdzone. Tylko 1% badanych jest przeciwny ujawnianiu tego typu spraw przez dziennikarzy[35].
Rys. 1. Rozk�ad odpowiedzi na pytanie �Czy dziennikarze powinni ujawnia� ciemne strony polityki?�.
�r�d�o: Opracowanie w�asne na podstawie: M. Skrzeszewski, op.cit.
Z drugiej strony, wyborcy od polityk�w wymagaj� uczciwo�ci, �ycia w zgodzie z zasadami moralnymi. Zbyt cz�ste uchybienia aparatu w�adzy budz� w�r�d ludzi niech��, a w konsekwencji separowanie si� i apati� wobec �ycia politycznego. Gor�c� jeszcze afer� goni nowa, kolejna, bardziej sensacyjna � w roli g��wnej jak zazwyczaj polityk. O ile dziennikarzem kieruj� wy��cznie pobudki ujawnienia prawdy, wszystko jest w porz�dku. Problem zaczyna si� w momencie, kiedy dziennikarz chce kogo� pogr��y� lub dzia�a wy��cznie w swoim partykularnym interesie, �ongluj�c faktami i przedstawiaj�c informacje stronniczo. Przedstawianie informacji przez dziennikarzy z pewno�ci� ma charakter selektywny. O ile prokuratura czy s�d zmuszone s� prowadzi� �mudne, d�ugotrwa�e post�powanie prowadz�ce do odkrycia prawdy, media przechodz� lekko od skandalu do skandalu, nie s� zmuszone bowiem do stosowania formalnych procedur post�powania[36]. Dziennikarz wr�cz kojarzony jest z odkrywaniem nowych afer � �jakby nie chodzi�o o podanie informacji, tylko o rozbudzenie ciekawo�ci, a potem jej zaspokojenie (zreszt� powierzchowne, wr�cz emocjonalne, czasem na poziomie najni�szych instynkt�w)�[37]. Szybko�� przekazu powoduje, �e promuje si� banalne my�li, nieprowokuj�ce do my�lenia, gdy� niczym aksjomaty, nie potrzebuj� dowodu[38].
Znaczna cz�� dziennikarzy nie odr�nia (�wiadomie b�d� te� nie) komentarza od informacji, przekonani o niezwyk�ej misji swego zawodu pos�uguj� si� nierzadko k�amstwem, obraz� czy znies�awieniem[39]. Informacje s� sformu�owane w ten spos�b, by mog�y uderzy� z maksymaln� si�� i mog�y natychmiast znikn��. By by�y dostrze�one, musz� by� wyraziste i szokuj�ce, a czas ich �ycia jest niezwykle kr�tki, gdy� musz� ust�pi� miejsca nowym, analogicznie szokuj�cym newsom[40]. Oblicze dzisiejszej telewizji doskonale obrazuje slogan francuskiej sieci medi�w RTL: �Informacja jest jak kawa: dobra wtedy, gdy gor�ca i mocna�. Porz�dek wyst�powania informacji nie ma znaczenia, mo�na je niemal dowolnie tasowa�[41]. Operacja plastyczna popularnej gwiazdy popu staje si� tak samo wa�na jak zerwanie sejmowej koalicji. Trudno tutaj dostrzec jak�� logik� czy prawid�a kieruj�ce selekcjonowaniem informacji. Te banalne i nieznacz�ce staj� si� tak samo wa�ne jak te, kt�re decyduj� o losach kraju czy �yciu ludzi.
Dziennikarze niejednokrotnie podkre�laj� swoje zas�ugi: �dzi�ki naszej publikacji�� i tu pojawia si� szereg wylicze�. S�usznie zauwa�a T. Goban-Klas, �e dziennikarze wyst�puj� jako samozwa�czy g�os opinii publicznej, stawiaj�c mi�dzy sob� a spo�ecze�stwem znak r�wno�ci[42]. Nierzadko uprawiaj� przesadne moralizatorstwo, wyst�puj�c w roli autorytetu wskazuj�cego, co dobre, a co z�e[43]. Dziennikarze mog� pom�c wykreowa� albo ca�kowicie zniszczy� danego polityka. Nawet najbardziej k�amliwy paszkwil powtarzany po tysi�ckro� staje si� prawd�, a ewentualne przeprosiny docieraj� do niewielu odbiorc�w b�d� s� traktowane jako typowo formalno-grzeczno�ciowe. Sprostowania zamieszcza si� zazwyczaj na ostatnich stronach gazety, jak najmniejsz� czcionk�, opatruj�c dodatkowo takim komentarzem redaktora, �e ma si� wra�enie, �e nadal racj� mia� tylko i wy��cznie dziennikarz.
Jak wi�c spo�ecze�stwo ocenia dziennikarzy? Stosunek Polak�w do dziennikarzy mo�na okre�li� jako umiarkowany. Co drugi respondent jest zdania, �e wi�kszo�� dziennikarzy jest rzetelna (46%), co pi�ty uwa�a, �e mniejszo�� dziennikarzy jest rzetelna (21%), niemal tyle samo uwa�a, �e owa rzetelno�� rozk�ada si� p� na p� (23%), a 10% nie ma zdania w tej kwestii[44].
Ryc. 2. Ocena rzetelno�ci dziennikarskiej.
�r�d�o: Opracowanie w�asne na podstawie: M. Skrzeszewski, op.cit.
[1] Z. Bauman, Spo�ecze�stwo w stanie obl�enia, Sic!, Warszawa 2006, s. 184.
[2] Oczywi�cie pojawi� si� tutaj g�osy tych, kt�rzy powiedz�, �e telewizja, to nie tylko mierny poziom, bo przecie� funkcjonuje Discovery, National Geographic, warto jednak zwr�ci� uwag� na to, jak niewielki procent publiczno�ci ma dost�p do tych�e program�w, a po wt�re, ile os�b je tak naprawd� ogl�da.
[3] Z. Bauman, op.cit., s. 185
[4] T. Goban-Klas, Media i komunikowanie masowe, PWN, Warszawa 2004, s. 236.
[5] A. Toffler, Zmiana w�adzy, Zysk i S-ka, Pozna� 2003, s. 378
[6] Ibidem, s. 384.
[7] B. Dobek-Ostrowska, Podstawy komunikowania spo�ecznego, Astum, Wroc�aw, 1999, s. 129
[8] Ibidem, s. 129-130.
[9] T. Goban-Klas, Przesuni�cie centrum w�adzy: media jako pierwsza si�a systemu politycznego, [w:] Media lokalne a demokracja lokalna, red. J. Ch�opecki, R. Polak, Wyd. WSIiZ, Rzesz�w 2005, s. 48.
[10] Ibidem, s. 55.
[11] P. Zawojski, Monitory mi�dzy nami. O byciu razem i osobno w cyberprzestrzeni, [w:] Wiek ekran�w. Przestrzenie kultury widzenia, red. A. Gw�d�, P. Zawojski, Rabid, Krak�w 2002, s. 423.
[12] K. Krzysztofek, Homo mobilis: style �ycia i aktywno�ci w spo�ecze�stwie informacyjnym, [w:] Polska w drodze do globalnego spo�ecze�stwa informacyjnego. Raport o rozwoju spo�ecznym, red. W. Cellary, Program Narod�w Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP), Warszawa 2002, s. 100.
[13] A. Kisielewska, We w�adzy ekranu, [w:] Wiek ekran�w..., op.cit., s. 303.
[14] W. Cwalina, A. Falkowski, Marketing polityczny. Perspektywa psychologiczna, GWP, Gda�sk 2005, s. 147.
[15] T. Goban-Klas, op.cit., s. 54.
[16] J. Zieli�ski, Wizerunek polityka, http://www.winter.pl/internet/w0730.html
[17] R. Smolski, M. Smolski, E.H. Stadtm�ller, Edukacja obywatelska. S�ownik encyklopedyczny, Europa, Wroc�aw 1999.
[18] J. Muszy�ski, Marketing polityczny, Wyd. WSZiM, Warszawa 1999, s. 15.
[19] A. Toffler, op.cit., s. 48.
[20] �Gazeta Wyborcza� z 20-21czerwca 1998 r., dodatek �Gazeta �wi�teczna�.
[21] W. Cwalina, A. Falkowski, op.cit.
[22] A. Gnat, To�samo�� a wizerunek polityka, �Advertising & You� 2002, nr 1.
[23] M. Grabowski, Marketing polityczny, http://www.kariera.korba.pl/swiat_kariery/11428,470,drukuj.html.
[24] W. Cwalina, A. Falkowski, op.cit., s. 11.
[25] D. Ostrowski, Badania rynku politycznego i badania reklamy w marketingu politycznym, http://dariusz_ostrowski.webpark.pl/badan.htm.
[26] Ibidem.
[27] B. Dobek-Ostrowska, Podstawy komunikowania spo�ecznego, Astum, Wroc�aw 1999, s. 133.
[28] A. Toffler, op.cit., s. 363.
[29] Ibidem, s. 364.
[30] Ibidem, s. 375-377.
[31] M. Jazdon, Obrazy przemocy w telewizyjnych serwisach informacyjnych, [w:] Przemoc na ekranie, red. M. Hendrykowski, M. Hendrykowska, Wyd. UAM, Pozna�, 2002, s. 100.
[32] Z. Bauman, op.cit., s. 188.
[33] Por. B. Ja�owiecki, Czy media zagra�aj� demokracji? [w:] Media lokalne a demokracja lokalna, op.cit., s. 30.
[34] Ibidem, s. 23.
[35] M. Skrzeszewski, Czy Polacy ufaj� dziennikarzom?, Komunikat CBOS, BS/108/2003.
[36] Por. T. Goban-Klas, op.cit., s. 52.
[37] R. Adamski, Czy media lokalne s� �rodkami masowego przekazu?, [w:] Media lokalne a demokracja lokalna, op.cit., s. 93.
[38] Z. Bauman, op.cit., s. 188.
[39] J. Sobczak, Wolno�� s�owa w my�l litery prawa i w praktyce prasy lokalnej, w: Media lokalne a demokracja lokalna, op.cit., s. 65-66.
[40] Z. Bauman, op.cit., s. 189.
[41] Ibidem, s. 203.
[42] T. Goban-Klas, op.cit., s. 49.
[43] Por. B. Ja�owiecki, op.cit., s. 25.
[44] M. Skrzeszewski, op.cit.